Do przeglądu

Uwaga: Oryginalne formatowanie i łamania nie mogą być pokazane z powodu długości wielu linijek.

Panteistyczne

Nie objawił mi się żaden bóg
w gorejących
i ognistych
krzakach,
nie przemawiał do mnie
pożarem
i nie wzywał mnie
płomieniście —
odnalazłam go w krzaku
bzu,
gdy w kiściastych
krocił się znakach,
rozpoznałam go najzielniej, gdy przez mokre wołał mnie
liście.
No — i odtąd chodzę zdumiona
        zadziwieniom
    nagłym
naprzeciw
gdy rozpuchły kreci pagórek
olbrzymieje cudem jak
Synaj —
popróbujcie wątpiący i źli
jak żarówkę
słońce zaświecić;
mówię do was
hallo —
hallo —
ja:
radosny prorok —
dziewczyna.

Rozwijają się drogi wstęgą
    rozpędzonym
    filmem
    samopas
    i potykam się jak pijana
    o nadrożne,
    naszlaczne
    cudy:

oto
    w znikąd wyrosłych krzemieniach
    znieruchomiał czas jak synkopa —
oto
    światło mknie:
    trzysta tysięcy
    kilometrów
    na
    jedną
    sekundę —
oto
    jestem po prostu tętnicą,
    którą krąży jak krew
    w świecie
    azot —
oto
    cichy „jak sen" pocałunek
    zgiełków światów przemilcza mi
    jazgot —
oto
    kiedyś się wszystko raz urwie
    tak: bez wstępu,
    bez przeczuć,
    od razu
    i poleci na zbity łeb
    ziemia
    romantycznie spadającą
    gwiazdą —

Jakże trudno wytrwać w równowadze
plącząc nogi po drodze
o cudy
i nie oprzeć się pewnie o
boga,
który wiatru mi natrząsł
i ptaków —
wpłynął we mnie życiodajny bóg krwią czerwoną, co płynie bez trudu,
choć nie zjawił mi się żaden
głos
w gorejącym
i ognistym
krzaku.

6 lutego 1934